BESTSELLERS: Recenzja Black Opium Y.S. Laurent – muzyczne odurzenie zaklęte we flakoniku
Klasyczne Opium w ofercie Y.S. Laurent pojawiło się w latach 80-tych wywołując prawdziwą burzę. Bardzo mocny, wyrazisty, żywiczny zapach został podkreślony nazwą (sugerującą, że te perfumy uzależniają) oraz śmiałą kampanią reklamową. Black Opium to nowa wersja tych kontrowersyjnych perfum. Czy jednak świeża interpretacja klasyki dorównuje swoim poprzednikom? I czy rzeczywiście są one tak mroczne, jak sugeruje ich nazwa i plakat z kampanii reklamowej?
Poniższa recenzja jest częścią artykułu: http://laneperfumy.pl/blog/recenzje-perfum/bestsellers-ranking-perfum-na-lato-2016
Opium w wersji rock and roll
Marka Y.S. Laurent ze swoim kontrowersyjnym twórcą na czele lubi zaskakiwać. Nowa odsłona Opium długo zapowiadana była jako hit. Twórcy przyznawali się do muzycznych inspiracji, przekonywali, że ten zapach to opium w jeszcze drapieżniejszej, inspirowanej rock and roll’em wersji. Uwagę zwróciła także kampania reklamowa. Twarzą zapachu stała się Edie Campbell – modelka roku 2013 wyróżniająca się na tle „ślicznotek” z wybiegów zbuntowanym, zadziornym wizerunkiem.
Przesłanie było proste – Black Opium Y.S. Laurent to perfumy dla tysięcy dziewcząt na świecie, które nie chcą wpisywać się w kanony, pragną podkreślić własny styl, mają nieco „rogatą” duszę, a swój wizerunek chcą dopełnić nie tylko strojem, ale i wyrazistym, przyciągającym uwagę zapachem. Czy jednak zawartość flakonika rzeczywiście odpowiada marketingowemu przesłaniu? I czy nowe Opium to zapach dla prawdziwych buntowniczek?
Zapach zbuntowany, ale tylko… odrobinę
Black Opium Y.S. Laurent uderzają przede wszystkim tym, że z klasycznym Opium mają niewiele wspólnego. Ich prawzór stworzony w latach 80-tych XX wieku jest bardzo odważny – mieszanki żywiczne przeplatają się z intensywnymi akordami aldehydowymi, uzależniającym, lekko gorzkim aromatem kawy doprawionym tajemniczą wonią jaśminu, ostrym różowym pieprzem, paczulą i słodką wanilią. Ten zapach rzeczywiście uzależniał i przyciągał wszystkie spojrzenia, był wyjątkowy i tak naprawdę trzeba było odwagi, aby otulić się jego ciężkim oparem.
Black Opium są inne. Pozostała kawa, pozostał różowy pieprz, jaśmin i kwiaty pomarańczy. Całość jest jednak delikatniejsza, bardziej „ugładzona”. Nuty kwiatowe zmieszane z cieplejszym cedrem i paczulą tworzą kompozycję, która wprawdzie jest odważna, ale nie elektryzuje, nie jest wyczuwalna z daleka. Mieszanka najprawdopodobniej została dostosowana do oczekiwań klientek. Zapach jest wyrazisty, ale nie niszowy. Dzięki temu Black Opium Y.S. Laurent stały się perfumami idealnymi nie tylko na wieczór, ale i na co dzień.
Kwiatowo-owocowe nuty z lekką domieszką akordów korzennych
W pierwszej nucie różowy, dość ostry pieprz miesza się z jaśminową słodyczą. Gdzieś w tle można wyczuć akordy kwiatu pomarańczy, słodką woń gruszki zmieszaną z kawą i posmakiem lodów zatopionych w kawowej piance. Całość stopniowo nabiera coraz słodszego charakteru, dzięki obfitej porcji wanilii.
Gdy bukiet całkowicie się rozwinie, na scenę wyłania się paczula przełamana cedrem i pozostałościami kwiatowo-kawowymi. Zapach jest zaliczany do typu kwiatowo-orientalnego, ale powinien przypaść do gustu przede wszystkim miłośniczkom słodkich aromatów. Słodkości towarzyszą bowiem od pierwszego wdechu po aplikacji perfum aż do pozostałości, kiedy to gdzieś w tle unosi się lekka nutka wanilii. Gorzkawe akordy zapobiegają jednak przesłodzeniu - Black Opium Y.S. Laurent to na szczęście nie cukier puder w czystej postaci.
W założeniu miało być ostro, zadziornie i buntowniczo. Jest słodko-gorzko, intensywnie, ale bez przysłowiowego „kopa”. Black Opium warto docenić za dużą trwałość – na skórze utrzymują się nawet przez kilkanaście godzin. Aromat zaciekawia, intryguje. Nie ma może w sobie tej mocy, co klasyczne Opium, ale dzięki temu jest bardziej uniwersalny.
Wypróbuj i poczuj słodycz, intensywny aromat kawy, tajemniczą paczulę i jaśmin na własnej skórze. Przekonaj się, czy Black Opium Y.S. Laurent rzeczywiście doda Ci odwagi.
Komentarze (0)